Ostatnie dni były bardzo pracowite. Ekipa fachowców wycięła mi dziurę w suficie i wchodziła na dach w celu sprawdzenia rzekomych przecieków i zawilgoceń zimą na moim sudicie- na całe szczęście wszystko jest ok i dziurę z powrotem szybko zakleili. Remontów na jakiś czas mam dosyć. Kurzu, sprzątania, prania, prasowania, mycia, odkurzania... Na koniec dołożyłam sobie jeszcze malowanie krzeseł. Efekt wyszedł fajnie, ale namachałam się trochę wałkiem. W międzyczasie odwiedziłam centrum ogrodnicze, z którego przywiozłam zioła i kilka kwiatów. Oczywiście one też od razu domagały się poszykowania doniczek i poprzesadzania ich.
Wczoraj wplotłam sobie jeszcze dodatkowo lepienie pierogów na obiad. Jakbym miała mało roboty i zajęć. Dzień jednak można zacząć o 5:00 rano gorącym kubkiem kawy i wtedy wszystko zdąży się zrobić.
Popatrzcie sami jak to było!
Pierwotnie krzesełka wyglądały tak, oczywiście najpierw było czyszczenie ich papierem ściernym.
No i pierogi z mięsem.
Zmęczenie pewnie niebawem minie i znowu coś wymyślę.
Jak na Babcię to pracowita z Ciebie kobitka. chetnie dolaczam do grona obserwatorow :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń